poniedziałek, 27 lutego 2012

Jak żyć na emeryturze za mniej niż 30$ dziennie.

Dziś artykuł będzie w dużej części o jedną z informacji na portalu International Living Magazine. Znalazłem tam bardzo ciekawe wyliczenia życia w różnych krajach na świecie i poradę, jak przeżyć "po królewsku" za 30$ dziennie, czyli około 100 zł. Na początek - wynajęcie domu. Taki z dwoma sypialniami to wydatek około 250$ miesięcznie - jakieś 780zł. Drogo? Wręcz przeciwnie. Za tą kwotę możemy wynająć kawalerkę w Łodzi albo pokój w mieszkaniu w Warszawie. Takie okazje możemy znaleźć w miejscowościach takich jak Merida w Meksyku czy Vilcabamba w Ekwadorze (nie mylić z Vilcabamba w Peru :) ). Cena taka mnie nie zaskoczyła, ale jednak należę do tych ciekawski. Wrzucam więc w wyszukiwarkę informacje o domach do wynajęcia w miejscowości Merida i otrzymuję chociażby coś takiego: dom o powierzchni 180m2 (150m2 powierzchni użytkowej), 3 sypialnie, garaż, 2 i 1/2 łazienki (ciekawe co to znaczy), telefon i dwa klimatyzatory za 4500 meksykańskich pesos. No a jak pesos, to od razu budzi się skojarzenie:


Dwa tysiące kolumbijskich pesos :). W przerwie do obejrzenia i przypomnienia:


 No ale do rzeczy. 4500 meksykańskich pesos to niecałe 1100zł (żebyśmy mieli to od razu za sobą: 4500 kolumbijskich pesos to mniej niż 8 zł). Czyli za tysiąc złotych spokojnie znajdziemy dom,  nie  którym w dobrych warunkach mogą żyć spokojnie dwie osoby, a pewnie i kilku gości. No ale przecież nie będziemy sami tego wszystkiego sprzątać. Pełnoetatowa gosposia? 125$. Czyli za 1500 złotych mamy 180 metrowy dom z gosposią. Tyle samo wynosi rata kredytu mieszkaniowego na kawalerkę w Warszawie. Kawalerkę o powierzchni 30 metrów. Gdybyśmy chcieli zjeść na mieście to za dwie osoby zapłacimy jakieś 15$ - a podejrzewam, że i gosposia jakieś śniadanie przygotuje w ramach swojej pensji. Gdybyśmy musieli skoczyć do lekarza - robi się drogo. Wizyta kosztuje jakieś 40$.

No ale podsumujmy: dom z gosposią - pojedźmy po całości - 2000zł z wydatkami na wszystkie sprawy. Jedzenie - 20x w miesiącu na mieście to koszt 1300zł. Do tego 500zł na jedzenie w domu. Wychodzi 3800zł. Dodajmy do tego 1200zł na rozrywki i inne wydatki. Wychodzi łącznie 5000zł za dwie osoby. Nie jest źle.

Powyższa analiza jest czysto teoretyczna i należy podczas planowania wszystko sobie dokładnie obliczyć. Jestem jednak przekonany, że przy nieco skromniejszych warunkach można znaleźć miejsce dla siebie za połowę tej kwoty. Chociaż oczywiście prawdopodobnie w nieco gorszych warunkach - zakładając podobną lokalizację. Tu właśnie sprawdza się powiedzenie, że ludzie są jak buty. Są buty prawe i lewe, są kolorowe, na obcasach, skórzane czy z innych materiałów. Jest ich bardzo dużo, i są bardzo różne. Nie każdy każdemu pasuje. Warto więc myśląc o geoarbitrażu dobrze wszystko przemyśleć. Nie zawsze najtańszy kraj w Europie, czy nawet najtańszy kraj na świecie sprawi, że będziemy bardziej zadowoleni z życia.



niedziela, 26 lutego 2012

Oko w oko z geoarbitrażem

Dziś rano wstając, niestety jak co dzień otworzyłem netbooka. Tam oczywiście przeglądarka no i jako jedna z pierwszych stron - portal gazeta.pl. Nawet nie wiecie jak wielkie było moje zdziwienie, gdy na pierwszej stronie, w głównym boksie pojawia się artykuł pod tytułem: "Trzy domy na dwóch kontynentach. Żyje na walizkach"


Artykuł to rozmowa dziennikarki z dziewczyną, która idealnie wskoczyła w zasady geoarbitrażu. W wakacje pracuje jako przewodnik w Norwegii a resztę czasu dzieli między Polskę i Amerykę Południową. U nas w kraju szuka chętnych do zwiedzania ciekawych miejsc w Brazylii, Peru czy Argentynie - dzięki czemu jest w stanie minimalnym kosztem (jak sama przyznaje - jeszcze czasem niestety do tego dokłada) spędzić mnóstwo czasu w miejscu, w którym się zakochała. Nie ma sensu, bym streszczał cały artykuł, ponieważ możecie go przeczytać tu a samą stronę medialuna.org należącą do Justyny też najlepiej obejrzeć samemu - polecam. Wszystko zgodnie z zasadami  geoarbitrażu które kiedyś opisałem na tej stronie.

Jak by nie było, bardzo podoba mi się ten pomysł. Zarabianie w jednym z najbogatszych krajów na świecie a wydawanie w tych raczej tańszych - nie dziwne, że pieniądze zarobione w wakacje pozwalają na życie przez pozostałą część po minimalnych kosztach. Dodatkowo wspaniałym pomysłem było zorganizowanie biznesu wokół tego, co się kocha. O ile dobrze interpretuję słowa Justyny - jeździłaby ona do Ameryki Południowej pewnie i tak. No ale wpadła pomysł na to, jak przy okazji obniżyć koszt łamane przez dorobić. Dokładnie o tym pisałem też kilka dni temu opisując, jak to pieniądze leżą na ulicy i trzeba się tylko schylić by dorobić kilka złotych. Nie zdziwiłbym się, gdyby zarabiała ona również na inne sposoby, chociażby przywożąc jakieś pamiątki i sprzedając je na znanym wszystkim portalu aukcyjnym, pisząc artykuły do pism podróżniczych czy wreszcie - sprzedając zdjęcia (w końcu robi to też w Polsce na zlecenie).

Podsumowując - bardzo ciekawy artykuł jakich niestety u nas mało, bardzo ciekawa strona "bardzo niezależnego biura podróży" oraz bardzo ciekawy przykład na to, że się da. Medialuna ląduje w linkach poleconych a wam życzę tyle szczęścia i odwagi do takich przygód jak te Justyny.

piątek, 24 lutego 2012

Pracuj połowę czasu

Obejrzałem wypowiedź Wojciecha Cejrowskiego na temat "ustawień fabrycznych człowieka". Cały ten fragment dotyczy tego, że współcześnie pracujemy o wiele więcej niż w czasach, kiedy nie było rządu, nie było pokus współczesnego świata takich jak komputery, psp, telewizory i wszystko inne. Poniżej do obejrzenia ten film:





Film ten wpisuje się w wydaje mi się, że coraz popularniejszy trend pracy tylko na siebie bez zbędnych rzeczy. Do tego oczywiście podróżowanie, poznawanie nowych ludzi, zwiedzanie innych miejsc i kultur. To, o czym mówi Cejrowski jest raczej skrajne - powrót do afrykańskiej wioski lub dżungli dla większości osób jest raczej zbyt mocnym wyzwaniem. Można za to zmienić swój tryb życia i pracować mniej nawet w kraju takim jak nasz. 

Proponuję przeczytanie książki Tima Ferrisa pod tytułem "4-godzinny tydzień pracy". O samej książce napiszę trochę później, jednak to co najważniejsze: pracuj efektywniej, dzięki czemu będziesz mógł pracować mniej. Oczywiście działa tu zasada Pareto: 20% czasu pracy odpowiada za 80% wyników a pozostałe 80% czasu pracy odpowiada za pozostałe 20% wyników. Nie chodzi więc o to, by pracować długo lecz o to, by pracować skutecznie. I najlepiej tylko na siebie. Bynajmniej nie zachęcam tutaj do niepłacenia podatków, jednak polecam zastanowienie się, czy wszystkie miesięcznie ponoszone wydatki są konieczne. Czy na pewno korzystam z wszystkich pakietów usług w telefonie? Czy na pewno oglądam telewizję i koniecznie muszę mieć najlepszy pakiet sieci kablowej lub cyfrowej? Wiele takich błahych pytań daje jednak szansę na obniżenie kosztów życia - a przez to do zmniejszenia ilości "dupogodzin" w pracy lub zwiększenia ilości oszczędności. A obie te drogi prowadzą nas do różnie rozumianej wolności.

czwartek, 23 lutego 2012

Pieniądze leżą na ulicy czyli jak załatwić sobie darmowy obiad

Dziś opiszę wam historię która przydarzyła mi się podczas pobytu we Lwowie. Swego czasu miałem tam znajomego który w ramach wymiany studenckiej przeniósł się z Krakowa do Lwowa na kilka miesięcy by studiować na tamtejszym uniwersytecie.

Z Polski na Ukrainę dość łatwo się dostać, z granicy jadą busiki za jakieś drobne pieniądze. Dojechać można do samego centrum Lwowa. Akurat mój wyjazd trafił w czas tamtejszego kryzysu walutowego, było to więc w 2008 lub 2009 roku (niestety dokładnie nie pamiętam). Jako, że miałem złotówki - to jeszcze na granicy wymieniłem je na hrywny - kurs był w miarę korzystny. Po przyjeździe do Lwowa za nocleg (szału nie było) u emerytowanego profesora matematyki płaciłem chyba z 8 złotych za noc. Pan oczywiście mówił po polsku więc nie było problemów z komunikacją.


Zwiedzając Lwów poruszyło mnie wtedy to, że niemal na każdym rogu jest kantor. Jest ich prawdziwe zatrzęsienie i na prawdę nie jest problemem znaleźć punkt wymiany walut. No i jako, że interesują mnie takie sprawy jak kursy walut w obcym kraju to zacząłem obserwować jak to dokładnie wygląda. I tak zwiedzaliśmy miasto, więc spojrzenie na tablicę kursów nie było problemem. No i w pewnym momencie doszło do mnie coś ciekawego: na różnicach kursowych można tam było zarobić! Proces wyglądał następująco: na dworcu kolejowym w kantorze kupiłem za posiadane już hrywny złotówki. Kilkaset metrów dalej, w stronę centrum w innym  kantorze sprzedałem złotówki za hrywny. W efekcie zarobek pozwolił na zjedzenie darmowego obiadu. Kwota złotówek nie była wysoka - było ich kilkaset, jednak już to pozwoliło na zarobienie pieniędzy na smaczny posiłek. Kosztowało mnie to dosłownie tylko nieco uwagi i kilka minut czasu na wymianę pieniędzy.

Jaki z tego morał? Należy mieć oczy otwarte na okazje. Robiąc coś co i tak już robimy - możemy zarobić dodatkowe pieniądze pozwalające na poprawienie swojej  sytuacji. I nie chodzi mi tu tylko o różnice kursowe - okazji do zarobku jest mnóstwo, pieniądze na prawdę leżą na ulicy. Trzeba się tylko czasem schylić, podnieść i wrzucić do kieszeni.

piątek, 10 lutego 2012

Hazard nie jest sposobem

Wczoraj, jak pewnie słyszał już każdy kto tego chciał jak i każdy kogo to zupełnie nie interesuje, padła najwyższa do tej pory wygrana w Lotto: 33 787 496,10 zł. Na rękę wyjdzie nieco ponad 30 mln zł - gigantyczna kwota. Tylko odsetki od tej kwoty na poziomie 6% netto rocznie dałyby jakieś 150 000zł miesięcznie. Za tą kwotę - 5 000zł dziennie - myślę, że można by żyć na jako takim poziomie.



Lotto jest jednak zwykłym hazardem. Prawdopodobieństwa wygranej jest stuprocentowe - tylko dla organizatora loterii. Nawet przy tak wysokiej wygranej zgodnie ze statystyką bardziej opłacało się nie grać niż grać. Prawdopodobieństwo wygranej to 1:13 983 616 czyli żeby wygrać na 100% "6" trzeba by zainwestować prawie 42mln zł - a i to nie daje gwarancji, że bylibyśmy jedynym zwycięzcą. Zwycięzcą jest ten, kto nie gra. Taka jest moja opinia. Czuję się zwycięzcą, bo nie gram w gry losowe. Wydając 2 razy w tygodniu pieniądze na zakłady byłbym statystycznie rzecz biorąc za każdym razem do tyłu. Wolę te pieniądze wydać na cokolwiek innego, co przyniesie mi większą przyjemność, lub zaoszczędzić.

Faktycznie, osoba która wygrała taką kwotę nie musi się już martwić swoimi finansami i tego można pogratulować. Gra w Lotto nie jest jednak w mojej ocenie dobrym kierunkiem do niezależności finansowej. Już lepszym rozwiązaniem (w sensie: bardziej zależnym od nas) jest poker, to jednak jeszcze ostrzejsza forma hazardu której sam również nie polecam (chyba, że dla zabawy i tylko dla zabawy).

Oszczędzając pieniądze które potencjalnie przeznaczałbym na Lotto w długim okresie wychodzę na tym lepiej - i dobrze się z tym czuję. Dlatego też nie marzę o tym, co zrobiłbym z 30 milionami. Ale mogę marzyć o tym, co zrobię z pieniędzmi nie wydanymi na tą formę "rozrywki".

wtorek, 7 lutego 2012

Złoty w górę, euro w dół.

W ostatnich dniach widać na rynku walutowym bardzo znaczące umocnienie się złotówki - znaczy to po prostu tyle, że musimy zapłacić mniej złotych za jedno euro. W ciągu ostatniego miesiąca kurs (średni) spadł z około 4,50 zł do 4,18 zł - oznacza to ponad siedmioprocentowe umocnienie się złotówki. Z jednej strony spowoduje to, że towary z importu będą tańsze, ale jednocześnie eksporterzy z naszego kraju będą zarabiali mniej. Warto zwrócić uwagę na to, jaki taka sytuacja ma wpływ na osoby zarabiające w złotówkach a wydające w euro.

Na początku zacznijmy przewrotnie od końca. Mam znajomego który pracuje w Szwecji ale zarabia nie w koronach szwedzkich a w euro. Załóżmy, że zarabia 10 000 euro miesięcznie ale mieszka i pracuje w Polsce (z polski). Jeśli jego poziom zarobków utrzymuje się na tym samym poziomie (w euro) to jego zarobki przelczone na złotówki spadają. Jeszcze miesiąc temu mógł zarobić w ten sposób około 45 000 zł miesięcznie, obecnie już tylko około 41 800zł. Różnica jest wyraźna - 3 200 zł miesięcznie. Wysokość zarobków oczywiście wymyśliłem, nie zaglądam nikomu do portfela, ale sądzę, że może tyle zarabiać. W końcu pracuje w branży bardzo specjalistycznej.

Weźmy teraz pod uwagę blogera zarabiającego miesięcznie 300 euro na reklamach na swoim blogu. Jeszcze miesiąc jego zarobki wynosiły 1 350 zł, obecnie jest to już tylko 1 254 zł - stówka mniej. No, jeśli taka osoba swoje zarobki otrzymywałaby jedynie z bloga to budżet miesięczny wymagałby dociśnięcia pasa.

Teraz przeanalizujmy inną sprawę. Załóżmy, że zarabiamy miesięcznie 2 000 zł ale mieszkamy w innym kraju - niech będzie to moja ostatnio ulubiona Macedonia. Denar Macedoński jest bardzo stały w stosunku do euro, w ciągu ostatnich 4 lat wahania wynosiły 59-63 denarów za jedno euro, przy czym średnio wychodzi 61,5 denara za euro. Taką wartość przyjmę do dalszych wyliczeń. Jeszcze miesiąc temu za 2 000 zł można było około 444,5 euro (przy kursie 4,5zł) co dawało 27 336,75 denara. Obecnie jest to około 478,5 euro - czyli 29 427,75 denara. Różnica to ponad 2 000 denarów. Co można za to kupić? 10 litrów domowej rakii po 200 denarów za litr. 20 butelek dobrego wina lub 40 litrów taniego (ale pijalnego) wina. Można też za tą kwotę kupić kilkadziesiąt kilogramów warzyw czy owoców - pomarańcze z tego co pamiętam kosztowały 25 denarów za kilogram. Średnia pizza margarita kosztowała około 140 denarów - można by wiec zjeść 15 takich pizz co z pewnością zapewniłoby dużą część posiłków w miesiącu. Można by też za to kupić 80 miejscowych piw (chociaż te są akurat średnie). Niby nic się nie zmieniło, a zmieniłoby się tak wiele jeśli mieszkalibyśmy w Macedonii a zarabiali w złotówkach. Oczywiście rzecz działa w obie strony i jeśli złotówka się osłabi do 4,5 za euro - znów będzie 20 litrów rakii mniej.

I na koniec jeszcze chciałbym sobie pomarzyć. Zarabiajmy tyle samo w złotówkach, niech będzie. Ale niech kurs złotego umocni się tak, jak kiedyś w 2009 roku - do 3,20 zł za euro. Wiecie ile będziemy wtedy zarabiać denarów macedońskich? 38 437,3 denara. Ponad 11 000 więcej denarów niż jeszcze miesiąc temu. Ponad 55 litrów rakii miesięcznie więcej za friko. Nie do przepicia. Tak właśnie wygląda magia kursu walutowego (w przypadku umocnienia złotego :) ).