środa, 21 listopada 2012

Masturbacja ceną złota

Nie wiem jak was, ale mnie niesamowicie irytują coraz to nowe prognozy ceny złota. Jeden ekonomista mówi, że złoto będzie zaraz kosztować dwa tysiące dolarów, drugi prognozuje trzy tysiące dolarów za uncję.

"- Jestem przekonany, że złoto ostatecznie dojdzie do poziomu 5 000 USD za uncję – twierdzi Peter Schiff, szef Euro Pacific Capital."

Więcej przeczytacie w artykule pod tytułem "Złoto zdrożeje do 5000 USD, ale to nie jest górna granica" który został udostępniony na stronach internetowych Pulsu Biznesu. Czas więc na moją prognozę:

Złoto zdrożeje do pierdyliarda dolarów za uncję, nie wiem kiedy ale tak będzie. I nie jest to górna granica!

Pomimo wszystkich zalet złota (przemysł, walka z inflacją i inne) nie jest to dla mnie interesujący sposób na pomnażanie pieniędzy. Po pierwsze jest to jeden z niewielu sposobów przechowywania pieniędzy który nie przynosi dochodów innych niż spekulacyjne. Nieruchomości mogą przynosić czynsz, lokaty bankowe - odsetki, akcje - dywidendy. A złoto? Nic. Cena złota jest tylko jego ceną i w żaden sposób nie można zarobić na złocie inaczej. Nie wynajmiemy go na procent i nie przyniesie nam nawet miski ryżu. Czysta spekulacja ceną - liczymy jedynie na wzrost wartości złota i to jest jedyny nasz zysk jaki możemy osiągnąć w przyszłości.

Nie chce negować możliwości wzrostu ceny złota bo część idzie na cele przemysłowe. Jak jest napisane w wikipedii:

"Szacuje się, że do 2010 roku, w całej historii zostało wydobytych 166 tys. ton złota[5]. Odpowiada to objętości 8500 m³ lub sześcianowi o krawędzi 20,4 m. Światowa konsumpcja wydobywanego złota w 50% jest zużywana w jubilerstwie, w 40% w różnych inwestycjach, a 10% w zastosowaniach przemysłowych"

166 000 ton to 166 000 000 kilogramów. Jeden kilogram złota w Mennicy Wrocławskiej kosztuje dziś 186 272.96zł złotych. 30 921 311,36 milionów złotych czyli mniej więcej 30 921 miliardów złotych. Te pieniądze nie pracują. Co by było, gdyby wszystko to zostało wpompowane w światową gospodarkę? Potencjalny wzrost byłby niesamowity. Ale te pieniądze nie pracują, nie generują żadnego dochodu. Nawet, jeśli tylko 40% z tej kwoty można by uruchomić to i tak daje to 12 000 miliardów złotych! Dochód PKB naszego kraju w zeszłym roku to 439 miliardów dolarów czyli po dzisiejszym kursie około 1 418 miliardów złotych. 

Masturbowanie się cenami złota jest totalnie bez sensu i dla mnie jako przedsiębiorcy i inwestora nie ma totalnie żadnego znaczenia. Chyba, że chcę sobie kupić złoty sygnet albo mój biznes potrzebuje złota jako surowca.






 

czwartek, 15 listopada 2012

Rowerem dookoła świata

Dziś wpis, który mam nadzieję, że zainspiruje przynajmniej kilka osób do zrobienia czegoś niesamowitego. Na początku obejrzyjcie koniecznie ten film:


To teraz krótka opowieść. Kima miałem okazję przelotnie spotkać w mieszaniu zajmowanym przez mojego znajomego, autora bloga Exploring Balkans, podczas wizyty w Macedonii. Okazało się, że został on zaproszony przez znajomych i nawet mój gospodarz o tym nie wiedział. Dopiero później dowiedzieliśmy się, kim Kim jest :)

Kim jest podróżnikiem. Można powiedzieć, że podróżnikiem ekstremalnym. Z rozmowy z nim pamiętam, że wyruszył z Korei i podróżował między innymi przez Rosję, kraje bałtyckie, Polskę, Słowację i dalej na Bałkany gdzie się widzieliśmy. Kolejnym jego celem była Turcja z której miał w jakiś sposób przedostać się na drugą stronę oceanu. Po powrocie do swojej ojczyzny Kim miał napisać książkę w której opisałby swoje przygody. A wszystko to z pomocą roweru. Pamiętam jeszcze, jak Kim mówił o pieniądzach - wydawał je podobno ostatnio w Rosji a od tego momentu zarówno spanie jak i jedzenie miał dostarczane przez gospodarzy. Wspaniała przygoda.

Moją uwagę zwróciło szczególnie to, jak powoli idzie mu cała podróż. Poznałem go na przełomie września i października ubiegłego roku w Macedonii a już wtedy miał za sobą długą podróż. Trzeba też pamiętać, że kawał drogi jeszcze przed nim. Zresztą, nie będę się bardziej rozpisywał tylko już po raz trzeci dziś obejrzę ten film...

poniedziałek, 12 listopada 2012

Kariera freelancera

Ostatnio podczas rozmowy z moim bardzo dobrym przyjacielem prowadzącym blog Exploring Balkans zastanawialiśmy się, ile potrzeba pieniędzy na swobodne życie w tej części Europy. Po kilku piwach i kilku godzinach rozmowy (no, nie tylko o tym) doszliśmy do wniosku, że w sumie wystarczyłoby około 400 euro miesięcznie - na mieszkanie, wyżywienie i rozrywkę. Oczywiście bez przesady, ale na jako takim poziomie. Mniej więcej 1500 złotych.

Z drugiej strony zacząłem się zastanawiać, co za takie pieniądze można mieć w Polsce. Teoretycznie można wynająć za 500 złotych kawalerkę w małej miejscowości (stan bardzo średni) i za tysiaka żyć sobie na jako takim poziomie. Oczywiście, jeśli się nie ma nikogo na utrzymaniu.

Jednak wróćmy do tematu: kariera freelancera- czy można to pogodzić z życiem za granicą? Moim zdaniem jak najbardziej. Choć jak wyczytałem ostatnio w artykule: "Nie ma frajera nad freelancera" problemy z płatnościami w tego typu działalności są bardzo powszechne, to jednak da się z tego wyżyć. Dla kogo więc jest to ciekawa okazja?

- Dziennikarze
- Profesjonalni bloggerzy
- Graficy
- Webmasterzy
- Copywirterzy
- Pisarze
- Osoby pokazujące co nieco przed kamerkami internetowymi (jakby nie było to też freelancerzy)

Wszystkie te zawody, a pewnie i jeszcze kilka innych mogą pracować niezależnie od miejsca swojego zamieszkania. Jeśli teoretycznie byłbym grafikiem (choć jeśli namaluję kunę i pingwina to wyglądają one identycznie) to wystarczyło by mi kilka małych zleceń w miesiącu (po kilkaset złotych) by swobodnie móc mieszkać za granicą. Jeśli byłbym dziennikarzem - kilka dobrych artykułów. Jeśli byłbym pisarzem - jedna książka na kilka-kilkadziesiąt miesięcy.

Oczywiście pozostaje do rozwiązania problem podpisywania dokumentów czy rozliczania się z podatków. Całe szczęście możemy to załatwić pełnomocnictwem dla zaufanej osoby lub rozliczaniem prac w zamian za waluty wirtualne oparte o złoto (czego zupełnie nie popieram choć jeden z moich znajomych jest bardzo zadowolony z tego rozwiązania).

Choć plusów takiej pracy może być dużo to równie dużo może być minusów. Zwłaszcza, jeśli zdecydujemy się na pracę zza granicy. Jednak obecnie zarówno globalny rynek jak i poszczególne rynki regionalne rozwijają się wystarczająco szybko, by nieźli freelancerzy zarabiali lepiej niż na etacie. W moim przypadku jest to póki co w miarę niewielka część dochodów jednak mam nadzieję, że w przyszłości tak zwane fuchy będą całkiem solidnym uzupełnieniem dochodów a być może w przyszłości całkiem zniosą konieczność wiązania się z jakimkolwiek etatem.