środa, 30 listopada 2011

Ile potrzeba pieniędzy?

To jest w sumie jedno z najważniejszych pytań i nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Dość często pojawia się kwota 500 $ miesięczne dla takich krajów jak Argentyna czy Tajlandia. Gdzieś na blogu chłopaków z Break da cycle czytałem, że można żyć na w miarę dobrym poziomie za 1500zł na Filipinach. Maciek z skokwbokblog.pl pisał o 2000-2500zł na życie w Bangkoku. Moi znajomi uczestniczący w wolontariacie żyją za 150 euro miesięcznie na bałkanach - ale mają zapewniony dach nad głową i kwota ta wystarcza jedynie na podstawowe rzeczy i nieco niższy poziom życia niż w Polsce.

Można więc przyjąć, że minimum na jako takie życie za granicą to 1500zł ale oczywiście im więcej tym standard życia wyższy i większe możliwości podróżowania, zwiedzania i tak dalej. Powiedzmy, że kwota taka wynosi 2000zł + 500zł miesięcznie gromadzone jako zapas na niespodziewane sytuacje. 2500zł miesięcznie to kwota nieco niższa niż średnia pensja krajowa w Polsce.

Mając zainwestowane 100 000zł na lokacie dającej 2,5% rocznie powyżej inflacji potrzebujemy więc dość sporej kwoty 1,2mln złotych na lokatach by móc się spokojnie relokować.Warto więc zadbać o uzyskanie albo wyższej stopy zwrotu - przy 10% rocznie powyżej stopy inflacji potrzeba nam już "tylko" 300 000zł, lub postarać się o jakieś niezależne od naszej pracy źródła dochodów - ale o tym to już w innym poście.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Ogórki kiszone

Przewrotny tytuł dzisiejszego posta jest dość istotny z punktu widzenia relokacji. Jedzenie. Trzeba zwrócić na to uwagę i piszę to całkiem serio. Jedzenie w innych krajach jest najczęściej inne niż w naszym kraju i ogórków kiszonych raczej w Meksyku czy Indonezji nie dostaniemy. Z rozmów ze znajomymi wynika, że najczęściej brakuje im:

- ogórków kiszonych
- pierogów ruskich
- polskich słodyczy
- białego sera
- "normalnej" kiełbasy
- polskiego alkoholu

Przyzwyczajenia smakowe przy relokacji stają się problemowe - o ile w jakiś magiczny sposób można próbować zrobić samemu biały ser czy kiełbasę to wymaga to niesamowicie większych kosztów i mnóstwa czasu niż na ich "załatwienie" w Polsce. Całe szczęście tu pomocą służą znajomi którzy od czasu do czasu nas odwiedzając mogą przywieźć niewielką wałówkę. Należy też pamiętać, że podobne problemy pojawią się przy powrocie do Polski lub przy kolejnej relokacji. Na Islandii na przykład są wyśmienite czekolady i inne słodycze (a jak ktoś uwielbia lukrecje to istny raj), w Macedonii typowe śniadanie na kaca to burek a z Czech mi osobiście zawsze brakuje piwa. Poza Europą są charakterystyczne dania, przyprawy czy owoce które jeśli nam posmakują sprawią, że po wyjeździe będziemy za nimi tęsknić. Biorąc pod uwagę dłuższą relokację trzeba więc uwzględnić tak wydawałoby się głupie sprawy i zawsze brać ze sobą słoik ogórków kiszonych w zapasie.

sobota, 26 listopada 2011

Mołdawia najtańszym krajem w Europie?

Widziałem się ostatnio ze znajomym który ma koleżankę z Mołdawii. Jak się dowiedziałem podczas rozmowy - podobno to właśnie Mołdawia jest najtańszym krajem w Europie do życia! Z zasłyszanej przeze mnie informacji wynika, że dziewczyna ta zamierza zarobić w Polsce około 50 tysięcy złotych i wrócić do siebie, do Mołdawii. Z tych pieniędzy ma zamiar podobno kupić winnicę za kwotę około 10 tysięcy złotych a za pozostałe pieniądze utrzymać się przez dość długi czas zanim winnica nie zacznie przynosić dochodów...

Bardzo podoba mi się ten pomysł i chętnie sam bym kupił taką winnicę w Mołdawii by żyć na dobrym poziomie nie wiele się przepracowując. No i w końcu wina Mołdawskie są dość dobre a jeśli Unia Europejska przetrwa obecny kryzys (w co osobiście nie wątpię) to jest szansa na wzrost wartości takiej nieruchomości. No i PKB per capita jest w Polsce pięć razy wyższy niż w Mołdawii...

Sprawa wydaje się być bardzo ciekawa i można się zastanowić nad relokacją właśnie w tamtą stronę. A jak nie sama Mołdawia, to może kraje bałkańskie - Albania, Macedonia czy Serbia? Te również nie są drogie i miałem okazję przynajmniej przez nie przejechać. Okazuje się więc, że za pizzę dla dwóch osób można zapłacić połowę mniej niż u nas w kraju a litr pijalnego wina kosztuje 3 złote.

czwartek, 24 listopada 2011

Geoarbitraż wewnątrz kraju

Mieszkałem dość długi czas na warszawskim Mokotowie. Dojazd z mieszkania na uczelnię zajmował mi około 30-40 minut mimo, że jechałem metrem a zajęcia były prowadzone w centrum. Znajoma mieszkająca na Tarchominie docierała na wydział po 1-1,5 godziny od wyjścia z mieszkania. Taki sam czas zajmował jej powrót.

Warszawa, mimo że ma jeden z lepszych systemów komunikacji publicznej w Polsce jest ciągle zakorkowana i przejazd przez nią jest jak męka. Sytuacja pogarsza się (by w przyszłości polepszyć) z racji remontów i budowy drugiej linii metra. Coraz częściej jednak słychać o tym, że dużo osób przeprowadza się do Łodzi, gdzie mieszkania są o ponad połowę tańsze niż w Warszawie. Według oferty.net we wrześniu 2011 roku za metr kwadratowy mieszkania w Łodzi trzeba zapłacić 4160zł a w Warszawie 8826zł (112% więcej!). Wynajęcie kawalerki w centrum Warszawy to koszt około 1500-2000zł wraz z opłatami, w łodzi odpowiednio mniej. Pojawiają się więc sygnały, że przeprowadzka ma sens. W tej samej cenie można stać się posiadaczem dwukrotnie większego mieszkania, lub za takie same zapłacić połowę mniej. Ewentualnie można kupić (pewnie też i niższym kosztem) mieszkanie w dużo lepszym stanie bądź w dużo lepszej lokalizacji. Pomijam tu problem dojazdu - bo czas ten to nieco ponad półtorej godziny obecnie, a zgodnie z założeniami po remontach ma wynosić 65 minut (PKP). Problemem zaś mogą być koszty dojazdu - które pewnie będą wyższe niż ZTM w Warszawie ale już prawdopodobnie niższe niż samochodem.

Same koszty życia w Łodzi też są niższe, zarówno w zwykłych sklepach jak i restauracjach. Nie są to kolosalne różnice, ale są one zauważalne. Geoarbitraż w ramach jednego kraju staje się więc również i u nas dostępny i zasadny do przeanalizowania zwłaszcza dla kogoś, kto ma pracę zdalną. Inne tanie miasta to Katowice czy Gliwice, gdzie ceny nieruchomości są najniższe. Jeśli ktoś chce więc mieszkać taniej lub lepiej za te same pieniądze - można przeanalizować tą sytuację na przykładzie swojego miasta. Warto to zrobić zwłaszcza, jeśli nie wiąże się to z wieloma problemami (dzieci, specyficzna praca, przywiązania).

wtorek, 22 listopada 2011

Dochód pasywny

Dochód pasywny jest to osiągany dochód bez wykonywania pracy. Tak samo jak emerytura - osiągana jest niezależnie od wykonywania pracy (ale po kilkudziesięciu latach jej wykonywania) tak dochód pasywny może być nazwany miniemeryturą. Przykładem osiągania dochodów niezależnych od pracy są odsetki od lokaty bankowej. Posiadając 100 000zł na lokacie oprocentowanej na 4% netto jesteśmy w stanie średnio miesięcznie pasywnie otrzymywać 333,33zł (dla uproszczenia zakładam wypłatę odsetek co miesiąc i pomijam inflację). Tym sposobem licząc, że potrzebuję na życie co miesiąc np. 2000zł potrzebowałbym mieć odłożone w banku 600 000zł które dawałyby mi co miesiąc właśnie taką kwotę odsetek.

Jednak dochód pasywny to nie tylko odsetki od lokat bankowych czy wspomniana wcześniej emerytura (czy renta). W naszych warunkach najczęściej są to dochody osiągane z wynajmu nieruchomości, które na tej samej zasadzie umożliwiają comiesięczne osiąganie dochodów. Innymi rozwiązaniami jest posiadanie firmy z odpowiednią kadrą menedżerską, osiąganie dywidendy z tytułu posiadanych akcji lub udziałów, zyski ze zautomatyzowanych stron internetowych, tantiemy z tytułu praw autorskich lub inne tym podobne. Wszystkie łączy oczywiście to, że nie wymagają bieżącej pracy (lub jej małą ilość - np. zarządzanie nieruchomościami) a osiąganie dochodów.

Osiąganie comiesięcznych wpływów umożliwia więc bycie wolnym od konieczności pracy. Daje możliwość pracy, ale nie jej obowiązek by się utrzymać. Dochód pasywny jest więc najlepszym rozwiązaniem, by móc bez zmartwień o finanse robić co się chce i gdzie się chce. Chcąc korzystać z geoarbitrażu jest on w zasadzie jednym z najważniejszych celów, ale nie jest konieczny. By korzystać z możliwości geoarbitrażu może oczywiście wystarczyć kilka godzin pracy tygodniowo, choć oczywiście dochód pasywny jest mniej zajmujący.

niedziela, 20 listopada 2011

Definicja geoarbitrażu

Sam geoarbitraż polega na bardzo prostej sprawie: jeśli zarabiasz w USA (w dolarach) a wydajesz w Polsce (złotówki) to możesz mniej wydawać lub wydawać tyle samo w Polsce co w USA ale żyć na wyższym poziomie. Różnice cen dotyczą większości produktów, chociaż na przykład w stanach paliwo jest tańsze niż u nas ;) Z naszego punktu widzenia chodzi więc o zarabianie w złotówkach a wydawanie pieniędzy w krajach, gdzie życie jest tańsze niż w Polsce.

Krajami do których teoretycznie możemy się przeprowadzić by żyć taniej są wspomniane już przeze mnie wcześniej Meksyk, Tajlandia ale też wiele innych: Argentyna, Brazylia, Filipiny czy chociażby, nie szukając daleko, Ukraina. Ale nie chodzi tylko o tańsze życie na wyższym poziomie; chodzi o niezależność! Chodzi o możliwość podróżowania. Chodzi o możliwość tego, co się chce robić. Chodzi o możliwość uniezależnienia się od pracy 8 godzin dziennie i robienie tego, na co ma się ochotę.

Geoarbitraż umożliwia cieszenie się swobodnym życiem niczym na emeryturze. Tylko nie za kilkadziesiąt lat, a już teraz. Wszystko opiera się na założeniu zdalnej pracy (przez internet czy telefon) dla pracodawcy w Polsce i zarabianie złotówek, ale również na uniezależnieniu się od pracy. Najlepiej oczywiście osiągnąć dochód pasywny lub mieć ludzi pracujących dla nas, ale o tym w swoim czasie.

piątek, 18 listopada 2011

Geoarbitraż - o co chodzi?

Geoarbitraż to możliwość wykorzystania różnic między zarobkami osiąganymi w jednym kraju a kosztami życia w innym. Prościej mówiąc chodzi o to, że zarabiając w Polsce np. 3000zł można żyć na przyzwoitym poziomie, ale zarabiając tą samą kwotę można żyć na wyższym poziomie za granicą - na przykład na Tajlandii, w Meksyku czy gdziekolwiek indziej. Pomysł ten Stworzył Tim Ferriss w książce "4-godzinny tydzień pracy". Na tej stronie zamierzam przybliżyć to pojęcie i wspomóc Was w osiągnięciu lepszego życia za te same pieniądze tylko, że na piaszczystej plaży w tropikach ;)

Na początku zaczniemy od teorii: osiągnięcie geoarbitrażu wiąże się z koniecznością przejścia czterech kroków, które zostaną opisane w kolejnych postach.