czwartek, 14 marca 2013

Korporacje lubią rozdawać prezenty

Dziś, w przerwie od cen produktów w Czechach chciałbym przedstawić wam coś innego. Krótką historię o tym, jak korporacje rozdają swoim klientom prezenty by zachęcić ich do kupowania produktów w przyszłości. Ten przykład to faktyczna, dzisiejsza sytuacja.

Źródło: cloud9living.com

Ponieważ już od jakiegoś czasu w drukarce kończył mi się toner to przygotowywałem się do zakupu. A ponieważ w firmie współpracujemy z jedną firmą oferującą zamienniki, to szybko wybrałem się do jej placówki. Nie będzie tajemnicą to, że firmą tą jest Pryzmat. Na początku zostałem bardzo miło zaskoczony obniżką ceny - produkt kosztował prawie 100 złotych mniej niż początkowo mnie informowano. Fajnie, ale oszczędność dla firmy. Ja zaś otrzymałem:

Prezent nr 1: opakowanie krówek

No fajnie, będzie coś słodkiego do przekąszenia. W międzyczasie pracownik przygotowuje fakturę i wczytuje kartę Payback:

Prezent nr 2: 220 punktów

Faktura prawie przygotowana, trzeba jeszcze sprawdzić dane. W międzyczasie pracownica znajduje specjalną, wytrzymałą torbę którą mogę spokojnie nieść zakupiony produkt a jednocześnie wybierać się z nią na zakupy.

Prezent nr 3: torba na zakupy

Ale to jeszcze nie wszystko. Pracownica wyskakuje na zaplecze i wyciąga dla mnie produkt gratisowy z poprzedniej promocji:

Prezent nr 4: torba termiczna

Dopiero w domu zauważam, że faktycznie może ona być przydatna - jest spora, a zbliżająca się wiosna i lato z pewnością będą wymagały schłodzonego piwa.

Ale zanim pojechałem do domu, zajechałem do MacDonalda. Ponieważ miałem ochotę na sałatkę (tak wiem, zamawianie sałatki w MacDonaldzie to jak proszenie prostytutki, żeby Cię przytuliła) to zamówiłem. Wersja Kurczak Premium. Po przygotowaniu zamówienia dostaję pytanie czy chcę otrzymać:

Prezent 5a: litrową butelkę CocaCola zero
Prezent 5b: jeden z czterech kubków promocyjnych

Wybieram kubek. Jadę już do domu. Jednak w planie mam jeszcze wizytę w Tesco, gdzie dzięki pożyczonej karcie ClubCard i zebranym przez kogoś naklejkom mogę kupić w promocyjnej cenie plecak marki Wenger - który jest wysokiej jakości i warto skorzystać z tej promocji (o czym informuje mnie bardzo dobry znajomy zatrudniony w charakterze menedżera Tesco) a jednocześnie wpisuje się to w moją chęć zakupu plecaka (zbierałem się do tego od jakiegoś czasu)

Prezent 6: Plecak Wenger za 68,99
Prezent 7: dodatkowe punkty ClubCard

Uff, w końcu koniec. Ale czy na pewno? Jeśli będę musiał  pójść do sklepu po jakieś dodatkowe zakupy czy nie zaatakują mnie nowe, "bezpłatne" przedmioty? Bo przecież idąc do Żabki może się okazać, że mam już wystarczającą ilość punktów na otrzymanie bezpłatnej maskotki, w międzyczasie zatankuję paliwo na Lotosie, Orlenie lub BP i otrzymam bezpłatne punkty w prezencie.

Klęska urodzaju! :)

Oczywiście jestem świadom, że skądś koszty tych prezentów muszą zostać pokryte i jest to moja kieszeń. Czy jednak mam z tego nie korzystać? Przykład pierwszy związany jest z firmą, kosztów nie ponoszę ja, są więc gratis. W drugim przypadku kosztów nie ponoszę ja, bowiem cena nie zmieniła się wobec tej przed promocją. W trzecim przypadku kosztów nie ponoszę ja, bowiem kupuję produkt po atrakcyjnej cenie dzięki zniżkom zebranym przez inną osobę. Jeśli jeszcze zatankuję (służbowe!) auto to otrzymam dodatkowe punkty.

A co wy myślicie o tego rodzaju promocjach?

4 komentarze:

  1. Ktoś musi finansować te "prezenty".
    Ze swojego doświadczenia wiem, że zbieranie punktów za zakup paliwa ma mały sens.
    Zbiera się punkty na Shellu czy innym Statoilu, gdzie paliwo jest najzwyczajniej drogie - lepiej zatankować na takim Neste gdzie nie ma punktów, promocji, rabatów ani bonusów - ale za to niższe ceny.

    Gdy wybieram się na stację - to znaczy że potrzeba mi paliwa, a nie maskotek, parasoli, czy cudownych punkcików za które dostanę nagrodę X. Dla mnie liczy się głównie cena produktu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do pierwszej uwagi - takaż i moja uwaga znalazła się w tekście - nie ma nic za darmo;)

    Ale co do drugiej, już nie mogę się w pełni zgodzić. O ile jeśli jeździsz w jednej miejscowości i jej okolicach to wiesz, gdzie zatankujesz dobre paliwo w niskiej cenie i śmiało możesz pozwolić sobie na korzystanie z tego rozwiązania bez szkody dla Twojego samochodu. Ale nie jest tak już wtedy, gdy jedziesz w długą trasę - czy wtedy tankujesz paliwo na stacji no name? Ja nie. W trasie tankuję tylko i wyłącznie na stacjach sieciowych - i tu nie ma dla mnie znaczenia sieć (nie tankuję tylko na Shellu*), mam w portfelu każdą kartę. A jako, że tankuję głównie LPG (pisałem już kiedyś o tym), to Neste odpada. I tak robi pewnie większość osób jeżdżących służbowymi pojazdami. Także ten punkt widzenia też trzeba uwzględnić ;) Zgadzam się jednak, że tankowanie na znanej nam stacji blisko domu za niższą cenę to dobre rozwiązanie.

    *Shell spośród wszystkich sieciówek ma moim zdaniem najgorsze paliwo LPG - samochód na nim ma dużo mniejszą dynamikę. I zastanawia mnie co będzie teraz z BP, bo podobnież Amerigas (dostarczający LPG na stacje Shell) ma przejąć / przejął część BP odpowiadającą właśnie za dystrybucję i dostawy LPG.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mechanizm, o którym piszesz jest bardzo chętnie stosowany przez marketingowców i handlowców. Wykorzystuje naturalne potrzeby człowieka do otrzymywanie prezentów, do dostawania czegoś za darmo. Niby nic, mała rzecz, a cieszy. Ja bardzo często łapię się na tego typu akcje, chociaż zdaję sobie sprawę, że ktoś za produkty, którymi zostałam obdarowana płaci... Jeśli chodzi o różnego rodzaju programy punktowe to akurat tutaj się nie łapię, bo jeszcze nigdy nie dostałam nic sensownego w zamian za te punkty. Za długo to trwa, wolę bezpośredni prezent w postaci chociażby torebki :) Tak, wiem, daję sobą manipulować :P
    P.S. Cytat z MacDonaldem i prostytutką cudowny :) Aż zapisałam sobie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, chętniej kobiety korzystają z takich atrakcji, faceci są nieco bardziej praktyczni w tej materii - tak mi się wydaje.

      Co do programów punktowych - wszystko zależy od indywidualnej sytuacji. Jeśli robisz samochodem służbowym 200 kilometrów dziennie przez 20 dni w miesiącu, a samochód pali Ci 8 litrów benzyny to rocznie wychodzi 3840 litrów paliwa. Nawet, niech jeden punkt ma wartość 1 grosza, to i tak dostaniesz jakąś maskotkę dla dzieciaka czy coś takiego (nie uwzględniając promocji punktowych). Podobnie w przypadku zakupów - tu liczy się wolumen, jeśli więc zaopatrujesz wielką rodzinę i wydajesz 2000 złotych miesięcznie w tym samym sklepie każdego miesiąca, to zawsze oszczędność jakaś powstaje.

      Do tego dochodzą oczywiście premie z kart kredytowych itp. Wszystko zależy od wolumenu :)

      Usuń