czwartek, 30 maja 2013

Jeśli chcesz się napić piwa, to kup cały browar!

Dziś chciałbym wam przedstawić nieco kontrowersyjny, ale bardzo interesujący (moim zdaniem) eksperyment myślowy i ekonomiczny. Zacznę od popularnego powiedzenia:

"Jeśli chcesz się napić piwa, to czy od razu musisz kupować cały browar?"
Te słowa zna chyba większość Polaków. Do tego chciałbym wam dodać jedną historię, którą dawno, dawno temu gdzieś słyszałem.

Pewien inwestor był wyśmiewany przez swoich kolegów, bowiem bardzo chętnie wybierał się na zakupy ze swoją żoną. Robił to zawsze, kiedy mógł. Gdy żona kręciła się między półkami sklepowymi, on zawsze pilnował wózka i jeździł z nim za żoną. W międzyczasie spoglądał, co żona umieszcza w koszyku na zakupy i skrzętnie to notował. Zapisywał nazwy firm, w które później inwestował pieniądze. Jak się okazało, odnosił spore sukcesy, w przeciwieństwie do wyśmiewających go wcześniej kolegów.

Do czego zmierzam? Do faktycznego sposobu na inwestowanie firmy, które produkują rzeczy, które kupujemy każdego dnia. Załóżmy, że codziennie intensywnie korzystam z samochodu i tankuje tylko i wyłącznie na stacjach jednego koncernu. Dla przykładu uznajmy, że jest to firma X. Załóżmy też (niekoniecznie zgodnie z prawdą), że:

- przychody spółki to 107 000 złotych
- zysk spółki to 2 000 złotych
- wartość giełdowa to 23 000 złotych
- wydatki na paliwo wynoszą 500 złotych miesięcznie, 6 000 złotych rocznie

Oznacza to, że osobiście generuję:
- 5,61% przychodów spółki
-  spółka zarabia na mnie około 112 złotych
- za około 1290 złotych mogę kupić udziały, które odpowiadają moim przychodom

Idąc dalej tym tropem, mógłbym teoretycznie otrzymywać dywidendę, która pokrywałaby częściowo moje wydatki na paliwo. Tylko z kapitału. Jeśli firma byłaby większa, to mógłbym zainwestować więcej pieniędzy - do tego stopnia, że otrzymywana dywidenda pokrywałaby koszty zużywanego przeze mnie paliwa.

Zastanawia mnie jednak sposób inwestowania zbliżony do tego: jeśli odpowiadam za 0,01% przychodów firmy to może warto by posiadać te 0,01% akcji danego przedsiębiorstwa? W ten sposób ja osobiście mógłbym stać się posiadaczem akcji na przykład:
- firmy produkującej śledzie (jeśli jem ich dużo)
- firmy szyjącej garnitury (jeśli kupuję kilka rocznie)
- firmy sprzedającej buty (bo do nowego garnituru warto kupić nowe)
- firmy produkującej piwo (jeśli codziennie po pracy wypijam kufelek)
Oczywiście powyższy eksperyment myślowy związany jest z bardzo silnym przywiązaniem do marki - jeśli mogę, to kupuję produkt danej firmy. Jeśli więc chce mi się pić a uwielbiam CocaColę, to kupuję ją za każdym razem, gdy mogę ją znaleźć gdy jestem spragniony. Jeśli kupuję piwo, to zawsze jednej korporacji. Jeśli kupuję buty, to tylko w jednej firmie je sprzedającej.

Minusem jest oczywiście konieczność interesowania się poszczególnymi spółkami, jednak jeśli inwestujemy na giełdzie, to i tak się tym zajmujemy. A gdy produkowany przez firmę produkt przestaje nam odpowiadać - po prostu sprzedajemy akcje i inwestujemy je na przykład w Lotos zamiast Orlenu.

Co myślicie o takim sposobie inwestowania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz