piątek, 3 sierpnia 2012

BFG nie gwarantuje, KNF szykanuje

Dziś rano przeczytałem dwa artykuły, które zwaliły mnie z nóg. Pierwszy, dostępny na serwisie Pulsu Biznesu a dostępny tu opisuje Bankowy Fundusz Gwarancyjny, a właściwie jego wielkość. Jest to tylko 7mld złotych! Załóżmy więc, że euro kosztuje 4zł i pada jeden z banków - jak opisano w artykule - jeden z pierwszej dziesiątki. Ponieważ gwarancje BFG są do kwoty 100 000 euro wyrażonej w krajowej walucie to swoje pieniądze otrzyma w maksymalnej wysokości 17 500 osób. A co, gdy upadnie jakiś większy bank? Albo gdy upadający niewielki bank pociągnie za sobą kolejne banki?

Gwarancje wystawione przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny okażą się fikcją. Nie będzie z czego wypłacić pieniędzy wszystkim poszkodowanym klientom - będzie płacz pomimo tego, że tak dba się o polski rynek finansowy. Choć głęboko wierzę w to, że taka sytuacja nie nastąpi to jestem jednak pełen podziwu dla wybiórczego podejścia Komisji Nadzoru Finansowego i Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Dlaczego? Przejdźmy do drugiego artykułu.

Artykuł pod tytułem "Sprawdź, czy twoja lokata jest bezpieczna. KNF ostrzega" opisuje to, co na rynku dopiero będzie się działo. KNF, BFG i inne instytucje szykują się na walkę z parabankami i firmami przyjmującymi lokaty właśnie dlatego, że nie są one bezpieczne. Ale jakie bezpieczeństwo gwarantuje BFG z tak skromnymi środkami? BFG posiada przecież około 2% wartości naszych depozytów w bankach. Teoretycznie więc w przypadku upadku całego systemu finansowego odzyskamy bardzo mało pieniędzy.

Dlaczego więc KNF czepia się parabanków i firm typu Amber Gold? W niektórych przypadkach ma rację (Finroyal) ale w innych zdecydowanie się myli. Czy rozwiązaniem byłoby przystąpienie firm przyjmujących depozyty do BFG albo stworzenie niezależnego depozytu gwarancyjnego?

Załóżmy, że ze względu na ryzyko  teoretyczny Niebankowy Fundusz Gwarancyjny przyjmie składki w wysokości 5% aktywów nie-banków. Będzie to około 2,5x więcej niż w przypadku Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Jeśli niewielka firma zgromadzi 1 milion złotych depozytów to zapłaci od tego 50 000zł. Myślę, że dla wielu firm byłoby to do przeskoczenia.

Jednak aktualna nagonka rynkowa na parabanki, firmy oferujące depozyty i tym podobne moim zdaniem jest bezsensowna i bardzo kosztowna. Nie chodzi przecież tylko o artykuły w mediach, pracę ludzi próbujących udowadniać, że to oni mają racje a nie Konstytucja (wolność gospodarcza). Na koniec przeczytajcie jeszcze słowa Pana Artura Nawrockiego, zawarte na końcu artykułu z Money.pl:

Nie ma zysku bez ryzyka. Dotyczy to każdej lokaty, a mityczna pewna inwestycja nie istnieje. Może poza szwajcarskimi i japońskimi bonami skarbowymi, ale te są ujemnie oprocentowane, czyli de facto minimalnie tracimy pieniądze.
Przy ofertach rzędu 10 procent rocznie bez ryzyka powinna zapalać się czerwona lampka. Najważniejsze instytucje rynku finansowego w Polsce chcą sprawić, że będziemy uważać na naciągaczy, a umowy i regulaminy będą czytane z największą uwagą. Niestety, kolejne rzesze klientów będą się nabierać. Chciwość jest zapisana w naturze ludzkiej, a Polak mądry jest dopiero po szkodzie.
Podobnie jest z kredytami. Żadne regulacje tu nie pomogą. Jak ludzie nie mogą uzyskać kredytu w banku, to idą do parabanku. Wszystko po to, żeby kupić rzeczy, których nie potrzebujemy, za pieniądze, których nie mamy, żeby wkurzyć ludzi, których nie lubimy. Dlatego moim zdaniem cała akcja jest skazana na niepowodzenie.
Panie Arturze, 100% racji! Czytajmy umowy, czytajmy regulaminy, sprawdzajmy firmy z którymi podpisujemy umowy ale niech KNF nie kłamie, niech BFG nie kłamie. Ryzyko jest zawsze i żadna z tych instytucji go nie ograniczy. Ścisła kontrola nic nie da, jeśli ludzie nie nauczą się samemu myśleć o pieniądzach.

To pewnie jeszcze nie koniec tej farsy i w najbliższych dniach będziemy jeszcze wielokrotnie słyszeć o wysokiej jakości gwarancji z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego oraz dbaniu o moje finanse przez KNF. Tylko, że ja o swoje finanse umiem zadbać i nie potrzebuję do tego KNF w zakresie depozytów pozabankowych. Jak będę chciał, to akceptując ryzyko pójdę nawet do Amber Gold i założę u nich "lokatę w złoto". Komisji Nadzoru Finansowego nic do tego, jestem dorosłym człowiekiem i znam ryzyko.

6 komentarzy:

  1. z tym, że BFG dysponuje tylko 7 mld zł to nie jest do końca tak. W sytuacji masowego upadku banków, jeśli BFG nie wystarczą środki, BFG po prostu zwróci się o kredyt do NBP. To jest zapisane w ustawie o BFG w części dotyczącej źródeł finansowania funduszu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy: zgadza się. I z tego co wiem nawet bezpośrednio skarb państwa może się w to mieszać. Jednak co to za gwarancja? Po co BFG skoro mogłaby być po prostu gwarancja skarbu państwa? Zresztą, 7-8mld to małe piwo w porównaniu z całością naszych depozytów w bankach.

      Usuń
    2. "Po co BFG skoro mogłaby być po prostu gwarancja skarbu państwa?"

      Banki zrzucają się do wspólnego worka, jakim jest BFG. W ten sposób banki współuczestniczą w ratowaniu innych banków. Gdyby nie było BFG to dokąd trafiałyby składki?
      Gdyby była tylko gwarancja to całość kosztów związanych z run'em na banki pokrywać trzeba by było z podatków.
      Istnienie BFG jest podyktowane potrzebą utrzymania porządku w systemie. I tak BFG jest od depozytów, UFG od polis, FGŚP od wynagrodzeń, itd.

      "Zresztą, 7-8mld to małe piwo w porównaniu z całością naszych depozytów w bankach."

      Jeśli 7-8 mld to małe piwo, to jaka kwota powinna się znajdować w BFG, aby każdy deponent mógł czuć się naprawdę bezpiecznie?
      Pieniądze biorą się w dwóch źródeł: bank centralny tworzy pieniądz gotówkowy, a banki komercyjne bezgotówkowy (depozyty). Banki komercyjne kreują wielokrotność pieniądza bezgotówkowego na bazie gotówki, która posiadają. W takim systemie nigdy gotówka nie jest w stanie pokryć wszystkich zobowiązań z tytułu wykreowanych depozytów. Przejściowe kłopoty w systemie (runy na banki) są rozwiązywane ostatecznie poprzez kredyty z banku centralnego (pośrednio może to być przez pożyczę z rządu, ale monopol na emisję pieniądza ma i tak bank centralny, więc on jest ostatnim ogniwem w łańcuchu).

      Usuń
    3. Świetny komentarz, na prawdę wysokiej jakości. Pewnie nie jeden student ekonomii miałby problem z takim wyjaśnieniem tematu. Śmiem nawet twierdzić, że wypowiedź ta jest na poziomie pracownika BFG lub innej instytucji państwowej ;) ale niezależnie od tego, wyjaśnia temat od strony formalnej.

      Co do pierwszego pytania - równie dobrze pieniądze ze składek mogłyby iść do tej samej instytucji co od ubezpieczycieli lub chociażby do "wspólnego wora". Nie chodzi mi o proponowanie konkretnych możliwości ale o analizę tematu.

      Jeśli zaś chodzi o drugą część - kreowanie pieniądza to rzecz oczywista. Jednak w przypadku upadku banku z pierwszej dziesiątki BFG nie będzie miała wystarczających środków na pokrycie strat klientów takiego banku. A w przypadku PKO BP jest to zdecydowanie za mało.

      Usuń
    4. ale dlaczego zakladasz ze przy upadku baku, utracone sa absolutnie WSZYSTKIE aktywa tego banku? Tak nie jest. Kiedy bank ponosi straty, traci najpierw swoje rezerwy. Wtedy nadzor powinien wlroczyc, i jesli straty sa zbyt duze, a rezerwy nie do odtworzenia, nadzor powinien juz na tym etapie zamknac bank. Wtedy straty ponosza tylko akcjonariusze. Gdyby bank mial straty wieksze, wtedy traca inne banki ktore mu pozyczyly, kupcy obligacji banku. Depozycjonariusze sa na samym koncu. I tu wkracza BFG. Wiec w praktyce prawdopodobienstwo duzych strat dla BFG przy upadku banku jest male.

      Usuń
    5. Prawdopodobieństwo jest małe, ale nie jest zerowe. Trzeba o tym pamiętać. Choć daleki jestem od katastroficznych scenariuszy dla naszego rynku to informowanie o niesamowitych gwarancjach BFG jest trochę przesadzane...

      Usuń