Przed chwilą trafiłem na niezwykle ciekawy artykuł napisany przez Magdę: "Napiwki [ile i dlaczego tak dużo?]" - i podświadomie od razu poczułem się wywołany do tablicy. Więc jak to jest z tymi napiwkami?
Polska
Źródło: yourfriendlyneighborhoodbarista.files.wordpress.com |
A co gdy nie chcę dać napiwku, bo nie jestem zadowolony z obsługi? Płacę kartą - choć część firm umożliwia pobranie w ten sposób napiwku, to nie zdarzyło mi się nigdy, by kelner w naszym kraju się o niego upomniał.
Czechy
W Czechach, jak pisze Magda, napiwek jest wręcz wymagany. Absolutnie się z tym nie zgadzam! W tym kraju spędzam od 10 lat co najmniej 2 tygodnie w roku i jeszcze ani razu nie zdarzyło mi się, by ktokolwiek upomniał się o napiwek. A restauracje są wtedy podstawą mojego wyżywienia. Nie miałem takiej sytuacji ani w podrzędnym barze w małej miejscowości, ani w restauracji na poziomie w dużym mieście. A co do samego zostawiania napiwków - zazwyczaj jedzenie mi bardzo smakuje, więc płaconą kwotę zaokrąglam w górę. Ale jeśli zamawiam dwa piwa po 25 koron - raczej nie będę dawał dodatkowej gotówki kelnerowi.
Włochy
Byłem tam raz. Kilka wizyt w restauracjach, więc dużego porównania nie mam. Choć faktycznie podczas pobytu w Wenecji poruszyło mnie to, że w menu była informacja o obowiązkowym wynagrodzeniu kelnera - zazwyczaj więc rezygnowaliśmy z takich restauracji. 2 euro w przypadku wizyty kilku czy kilkunastu osób w restauracji, zwłaszcza jeśli zamawia się jedynie po kawałku pizzy czy kawie, jest faktycznie kwotą sporą. Ale to inna kultura i moja wizyta była w czasach studenckich, kiedy napiwki też dawało się mniejsze.
Macedonia
Tam byłem 2 razy - Magda nie pisze o tym kraju (wspomina za to Japonię oraz Węgry). Ze swojego doświadczenia napiszę, że nigdy nikt nie upomniał się o napiwek, a w dużej mierze to właśnie restauracje mnie żywiły. Jednak tam zazwyczaj napiwek zostawiałem. Dlaczego? Bo po prostu ceny są stosunkowo niskie i nie jest to problemem. Jeśli jesteśmy na wakacjach i płacimy za posiłek dla dwóch osób w restauracji 30 złotych, to nie ma problemu z dorzuceniem kilku dodatkowych. W Macedonii jest to szczególnie proste, bowiem najmniejszy banknot to 10 denarów, czyli jakieś 60-70 groszy. Możemy więc zostawić nawet niewielki napiwek. Co ważne, średnia pensja krajowa netto to w tym kraju mniej więcej tego, co połowa u nas. A jeśli jeszcze założymy, że kelner zarabia połowę średniej krajowej to wyjdzie na to, że jego miesięczne zarobki wyniosą 10 000 denarów. 100 denarów napiwku (6-7 złotych) da mu więc 1% miesięcznych dochodów. To tak, jakby kelner zarabiający w Polsce 1500 złotych netto dostał napiwek na poziomie 15 złotych.
Podsumowując, co kraj to obyczaj. Zazwyczaj lepiej zostawić napiwek podczas podróży zagranicznych, nawet niewielki. Szczególnie do krajów biedniejszych od naszego - takie jest moje założenie. A w Polsce - jak na wstępie.
P.S. Średni napiwek (uwzględniający cały miesiąc i wszystkich klientów) w przypadku dostawcy pizzy to około 3zł (Warszawa, 4-5 lat temu). Najlepszy w najlepszym miesiącu w roku wykonał ponad 1000 dostaw, więc napiwki spokojnie pokryły mu koszty paliwa i napraw auta, a wynagrodzenie z pizzerii było czystym dochodem (4,40 brutto za kurs + stawka godzinowa).
Cieszę się, że rozwinąłeś temat. I cieszę się, że z częścią mojego wpisu się nie zgadzasz - to tylko dobrze świadczy o tych krajach.
OdpowiedzUsuńJak widać, po prostu mieliśmy inne doświadczenia.
Pozdrawiam!
Ja z napiwkami nie ograniczałbym się tylko do knajp czy restauracji. Wydaje mi się, że zawsze warto zostawić napiwek u fryzjera, na stacji benzynowej (kiedy to obsługa tankuje nam auto), na myjni samochodowej - pomyślicie dlaczego? po co? Już odpowiadam. Do fryzjera zazwyczaj chodzimy do tego samego jeśli chodzi o tankowanie to mamy często swoje ulubione stacje benzynowe, jeśli jesteśmy w tych miejscach mili, a jeszcze czasami dodatkowo zostawimy napiwek możemy liczyć na zupełnie inne traktowanie (nie, że obca osoba w takim miejscu będzie źle obsłużona, tego nie mówię ale my możemy być potraktowani extra). Poza tym nie ma się co oszukiwać, każdy kto chodź przez chwilę pracował w szeroko pojętnych usługach/obsłudze klienta wie, że lepszy jest klient, który coś tam zostawi niż taki sknera co chce resztę do ostatniego grosza.
OdpowiedzUsuń"nie zdarzyło mi się nigdy, by kelner w naszym kraju się o niego upomniał." - już pisałam u Magdy: mi się to zdarza bardzo często - ostatnio nad morzem w restauracji przy płaceniu kartą, dawniej przy płaceniu za pizzę w dostawie również kartą.
OdpowiedzUsuńMoże ja coś robię nie tak w tych miejscach? ;-D