środa, 11 kwietnia 2012

Fotograficzna relacja z wyjazdu na Islandię część 3

No, czas na kolejną, trzecią, i na razie ostatnią część fotograficznej relacji z wyprawy na Islandię. Na początku chciałbym wam pokazać dwa zdjęcia zrobione właściwie z tego samego miejsca. Miejscem tym był parking dla samochodów wzdłuż drogi którą jechaliśmy. Fiordy jadły nam z ręki:

Fjordy

Fjordy

W jedną z wycieczek wybraliśmy się nad najpotężniejszy wodospad w Europie. Nie jest on co prawda najwyższym wodospadem nawet na Islandii, ale jest to wodospad o największym przepływie wody w całej Europie! Średniorocznie przelewa się tam w ciągu jednej sekundy 193 000 litrów wody, to 11 580 000 litrów w ciągu minuty i 694 800 000 litrów w ciągu godziny. Dalej już nie będę liczył. Oszacowano, że energia wytwarzana przez spadającą wodę to średnio 85 megawatów. Żeby wyprodukować podobną ilość energii trzeba by postawić 85 elektrowni wiatrowych w których wirniki miałyby po 50 metrów długości. Szum spadającej wody był potężny, o wiele potężniejszy niż od opisywanych w części pierwszej wodospadów Seljalandsfoss i Skogafoss.

Wodospad Detifoss

Powiem wam, że w domku który wynajmowaliśmy było niesamowicie. Około 80 metrów kwadratowych, trzy sypialnie, łazienka, salon z aneksem kuchennym. W aneksie była lodówka, zamrażalka, mikrofala, zmywarka, czajnik elektryczny, toster i wiele innych bajerów. W salonie była wieża z zestawem płyt z Islandzką muzyką. Ogólnie dom bardzo wysokiej jakości, ale jak pisałem już kiedyś - płaciliśmy za to grosze. Za 5 osób koszt wynajmu wyniósł nas 150-200zł za dobę (w sumie!). Trochę dzięki znajomości tego miejsca wcześniej przez kolegę który siedział wtedy na Islandii, trochę dzięki jego zdolnościom negocjacyjnym. Wyglądając przez okno z pokoju miałem jednak mniej więcej taki widok:

Gejzery

Po prawej stronie od tych gejzerów znajdował się wygasły wulkan. Wulkan, który zobaczycie na następnym zdjęciu nazywa się Hverfjall lub Hverfell. Ostatnio wybuchł jakieś 2,5 tysiąca lat temu. Wdrapanie się na sam wulkan wcale nie było takie proste, zajęło to sporo czasu i trochę więcej energii. Żeby było ciekawiej, postanowiłem zejść do środka krateru i wejść na szczyt stożka w jego środku. Podpowiem tylko, że Hverfjall ma około kilometra średnicy i z samym zejściem nie było problemu, za to wdrapanie się z powrotem na górę było nie lada osiągnięciem. Tak więc do rzeczy: poniżej zdjęcie wulkanu z jego szczytu oraz zdjęcie z map Google:

Wulkan Hverfjall




Jednym z epizodów naszej wyprawy było odwiedzenie gejzerów. Było to ciekawe zjawisko. Gorąca woda tryskająca w górę, szare bulgoczące błoto, kawałki siarki wokół niektórych gejzerów. Dla oka widok był niesamowicie przyjemny, odwrotnie proporcjonalnie do odczuć nosa. Niestety zapach siarkowodoru był tak silny w niektórych miejscach, że nawet zatkanie ust i nosa rękawem od polaru niewiele dawało. Ale warto było, przynajmniej jest co wspominać.

Gejzery

Również niedaleko od naszego miejsca noclegowego znajduje się jedna z islandzkich elektrowni geotermalnych - Krafla. Jej nazwa pochodzi od czynnego wulkanu o tej właśnie nazwie - ostatnio wybuchał on w 1984 roku. Jest ona jedną z pięciu największych działających na wyspie. Podjeżdżając pod elektrownię zobaczyliśmy... Fiata Pandę z krakowskimi tablicami rejestracyjnymi. W środku konserwy, papier toaletowy - słowem wszystko, czego potrzebuje nowoczesny podróżnik. Teraz to już oficjalne: Polacy są wszędzie. Niestety nad samą elektrownią unosiła się tak gęsta mgła, że nie było fizycznych możliwości zrobienia wielu zdjęć. Jedno z tych które wyszło prezentuje taki oto zbiornik wodny:

Zbiornik wodny w pobliżu elektrowni Krafla

W miejscowości Skogar można odwiedzić muzeum domów torfowych. Właściwie nie są one zbudowane z samego torfu a jedynie nim pokryte, ale wyglądają jakby wychodziły spod ziemi. Dodatkowo w lecie porastają trawą, pięknie się zielenią, więc widok jest niesamowicie przyjemny dla oka. My byliśmy w maju. Jeden z takich torfowych budynków przedstawia ostatnie już w tej serii zdjęcie.


Dom torfowy

Łączny koszt podróży, jak już wcześniej pisałem, wyniósł mnie pomiędzy 2,5 a 3 tysiące złotych. Wliczone są w to bilety lotnicze, alkohol i papierosy (sprzedane na Islandii) ale nie uwzględniłem kosztów zakupu połowy walizki jedzenia. Nie mniej jak na tydzień zwiedzania Islandii, do tego samochodem i z wynajmowaniem domków - chyba nie jest źle. Normalne ceny wycieczek zaczynają się w Polsce od około 2,5 tysiąca, ale Euro. Polecam więc każdemu dobry rekonesans i podróż na własną rękę

Dla przypomnienia - poniżej znajdują się odnośniki do poprzednich dwóch części relacji:

Fotograficzna relacja z wyjazdu na Islandię część 1
Fotograficzna relacja z wyjazdu na Islandię część 2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz